Ze snu wyrwał mnie dźwięk mojego budzika. Mruknęłam
niezadowolona i przykryłam głowę
poduszką. Rusz ten gruby tyłek, krowo! – krzyknęła moja podświadomość. Od razu
rzuciłam z siebie pościel i wstałam jak poparzona. Przetarłam twarz rękami i ruszyłam do łazienki.
Rozebrałam się z piżamy i wzięłam szybki prysznic. Po tym owinęłam ciało w
ręcznik i poszłam do pokoju. Spojrzałam na lustro, które wisiało na ścianie.
Podeszłam i stanęłam metr przed nim. Bez zastanowienia puściłam ręcznik, który
spadł na podłogę. Spojrzałam na swoje nagie ciało i westchnęłam. Jeszcze 4 miesiące temu oddałabym wszystko,
żeby tak wyglądać. W obecnym jednak momencie to wciąż za mało.
-Scarlett!- krzyknęła moja mama i usłyszałam jej kroki. Szybko podniosłam ręcznik i owinęłam swoje ciało. Podeszłam do szafki ż bielizną i wybrałam zwykłe czarne majtki i stanik. Ubrałam się niezgrabnie i otworzyłam główną szafę. Wygrzebałam czarne jeansy i jeansową koszulę. Ubrałam się szybko. Na nogi wsunęłam skarpety i poszłam z powrotem do łazienki. Tam pomalowałam rzęsy i lekko przypudrowałam twarz. Z pokoju wzięłam torbę, telefon i trampki. Zeszłam nieśpiesznie na dół i weszłam do kuchni. Poczułam słodki zapach naleśników. Mój żołądek wywrócił się i poczułam straszny głód. Zamknęłam oczy i złapałam się stołu. Poczułam jak robi mi się zimno. Wzięłam głębi oddech i wszystko wróciło do normy.
-Wszystko dobrze?-spytała mama. Otworzyłam oczy i przytaknęłam.
-Tak, po prostu… zrobiłam zbyt gwałtowny ruch i zakręciło mi się w głowie- wymyśliłam. Miałam nadzieję, że w to uwierzy.
-Oh, skarbie, musisz na siebie uważać.- podeszła do mnie i przytuliła.- Scarlett, nie uważasz, że powinnaś przestać się odchudzać?
-Ja? Przecież ja się nie odchudzam- zaprzeczyłam od razu, może nawet za szybko. Jak ona mogła tak mówić? Nie byłam za chuda. Gdyby tak było, wszystko wróciłoby do normy.
-Ufam ci, córeczko. Nie nawiedź mnie- pogłaskała mnie po głowie- Zapomniałam ci powiedzieć. Twój ojciec chciał zabrać cię na parę dni do siebie- poinformowała mnie, dalej smażąc naleśniki. O nie, co to, to nie. Nie miałam najmniejszej ochoty jechać do ojca. Zawsze, gdy tam byłam on starał się pokazać jaka jego druga córeczka, syn i żona są wspaniałe. Chciał udowodnić, że jestem gorsza. Odkąd mój ojciec ożenił się drugi raz, nienawidziłam go.
-Mamo, nie chcę tam jechać- zaczęłam jęczeć jak małe dziecko.
-Scarli, twój ojciec jest jaki jest, ale musisz od czasu do czasu do niego pojechać. – warknęłam niezadowolona i wzięłam ćwiartkę jabłka ze stołu.- Nie zjesz naleśnika?-spytała, unosząc patelnię. Od razu pokręciłam głową.
-Kupię sobie coś po drodze- powiedziałam. Zawsze jej to powtarzałam. To gwarantowało, że nie kazała mi jeść śniadania. Pocałowałam ją i wyszłam z domu. Poszłam na przystanek, który był jakieś 100 metrów od mojego domu. W czasie drogi zjadłam zabrane jabłko. Kiedy tam dotarłam, autobus akurat podjeżdżał. Ledwie na niego zdążyłam. Wsiadłam, kupiłam bilet i zajęłam pierwsze lepsze wolne miejsce. Nie obchodziło mnie gdzie siedziałam. Byłam też pewna, że nikt i tak nie usiądzie obok mnie.
-Scarlett!- krzyknęła moja mama i usłyszałam jej kroki. Szybko podniosłam ręcznik i owinęłam swoje ciało. Podeszłam do szafki ż bielizną i wybrałam zwykłe czarne majtki i stanik. Ubrałam się niezgrabnie i otworzyłam główną szafę. Wygrzebałam czarne jeansy i jeansową koszulę. Ubrałam się szybko. Na nogi wsunęłam skarpety i poszłam z powrotem do łazienki. Tam pomalowałam rzęsy i lekko przypudrowałam twarz. Z pokoju wzięłam torbę, telefon i trampki. Zeszłam nieśpiesznie na dół i weszłam do kuchni. Poczułam słodki zapach naleśników. Mój żołądek wywrócił się i poczułam straszny głód. Zamknęłam oczy i złapałam się stołu. Poczułam jak robi mi się zimno. Wzięłam głębi oddech i wszystko wróciło do normy.
-Wszystko dobrze?-spytała mama. Otworzyłam oczy i przytaknęłam.
-Tak, po prostu… zrobiłam zbyt gwałtowny ruch i zakręciło mi się w głowie- wymyśliłam. Miałam nadzieję, że w to uwierzy.
-Oh, skarbie, musisz na siebie uważać.- podeszła do mnie i przytuliła.- Scarlett, nie uważasz, że powinnaś przestać się odchudzać?
-Ja? Przecież ja się nie odchudzam- zaprzeczyłam od razu, może nawet za szybko. Jak ona mogła tak mówić? Nie byłam za chuda. Gdyby tak było, wszystko wróciłoby do normy.
-Ufam ci, córeczko. Nie nawiedź mnie- pogłaskała mnie po głowie- Zapomniałam ci powiedzieć. Twój ojciec chciał zabrać cię na parę dni do siebie- poinformowała mnie, dalej smażąc naleśniki. O nie, co to, to nie. Nie miałam najmniejszej ochoty jechać do ojca. Zawsze, gdy tam byłam on starał się pokazać jaka jego druga córeczka, syn i żona są wspaniałe. Chciał udowodnić, że jestem gorsza. Odkąd mój ojciec ożenił się drugi raz, nienawidziłam go.
-Mamo, nie chcę tam jechać- zaczęłam jęczeć jak małe dziecko.
-Scarli, twój ojciec jest jaki jest, ale musisz od czasu do czasu do niego pojechać. – warknęłam niezadowolona i wzięłam ćwiartkę jabłka ze stołu.- Nie zjesz naleśnika?-spytała, unosząc patelnię. Od razu pokręciłam głową.
-Kupię sobie coś po drodze- powiedziałam. Zawsze jej to powtarzałam. To gwarantowało, że nie kazała mi jeść śniadania. Pocałowałam ją i wyszłam z domu. Poszłam na przystanek, który był jakieś 100 metrów od mojego domu. W czasie drogi zjadłam zabrane jabłko. Kiedy tam dotarłam, autobus akurat podjeżdżał. Ledwie na niego zdążyłam. Wsiadłam, kupiłam bilet i zajęłam pierwsze lepsze wolne miejsce. Nie obchodziło mnie gdzie siedziałam. Byłam też pewna, że nikt i tak nie usiądzie obok mnie.
W czasie drogi, pusto patrzyłam na krajobrazy, które
mijaliśmy. Do szkoły miałam około 20 minut drogi. Nie miałam wcale tak
strasznie daleko, ale blisko też nie. Wysiadłam z autobusu i mocniej ścisnęłam
pasek torby. Wzięłam głęboki oddech i poszłam w kierunku wejścia. Od razu wzrok
wszystkich skierował się na mnie. Usłyszałam ciche śmiechy i szepty. Zacisnęłam
mocno zęby i poszłam szybko przed siebie. Moim celem była damska toaleta. Nie
było mi jednak dane dojść tam. 10 metrów od drzwi zbawienia zatrzymała mnie
Stephanie.
-Gdzie tak pędzisz, krowo- zaszydziła. – Uważaj, bo się spocisz- zaśmiała się swoim piskliwym głosikiem. Wszyscy zaczęły się śmiać. Przełknęłam ślinę, starając się nie rozpłakać. – Co nic nie odpowiesz? Język utknął ci w tej brzydkiej buzi?- ponownie się zaśmiała. Zacisnęłam mocno pięści. Paznokcie boleśnie wbijały mi się w dłonie, ale nie dbałam o to. Nagle śmiechy ucichły, a wszyscy stanęli cicho pod ścianą. Odwróciłam się, orientując się, że Jason McCann właśnie przyszedł. Chciałam być jak on. Wszyscy mieli do niego respekt i szacunek. Nie ważne, ze było to spowodowane tym, że wszyscy się go w mniejszym lub większym stopniu obawiali. Stephanie widząc go szybko odeszła, głośno stukając swoimi szpilkami. Ja też jak najprędzej uciekłam do łazienki
********************************************
No i napisałam pierwszy rozdział. Wracam po, jak dla mnie sporej przerwie. Musiałam dać sobie czas i pomyśleć, co tak właściwie chcę pisać. Nie jestem tak na 100 % pewna tego pomysłu, więc tutaj rola należy do was ? Mam pisać kolejny rozdział? Od razu uprzedzam, że jeżeli się zdecydujecie, to będą one pisanie 1 rozdział na tydzień. Mam teraz o wiele więcej nauki i zajęć. Dlatego codziennie dopisuję parę zdań i w końcu wychodzi z tego krótki, średni rozdział. To tak dla wyjaśnienia. Za niedługo dodam zakładkę z bohaterami i z obrazkami, związanymi z opowiadaniem.
-Gdzie tak pędzisz, krowo- zaszydziła. – Uważaj, bo się spocisz- zaśmiała się swoim piskliwym głosikiem. Wszyscy zaczęły się śmiać. Przełknęłam ślinę, starając się nie rozpłakać. – Co nic nie odpowiesz? Język utknął ci w tej brzydkiej buzi?- ponownie się zaśmiała. Zacisnęłam mocno pięści. Paznokcie boleśnie wbijały mi się w dłonie, ale nie dbałam o to. Nagle śmiechy ucichły, a wszyscy stanęli cicho pod ścianą. Odwróciłam się, orientując się, że Jason McCann właśnie przyszedł. Chciałam być jak on. Wszyscy mieli do niego respekt i szacunek. Nie ważne, ze było to spowodowane tym, że wszyscy się go w mniejszym lub większym stopniu obawiali. Stephanie widząc go szybko odeszła, głośno stukając swoimi szpilkami. Ja też jak najprędzej uciekłam do łazienki
********************************************
No i napisałam pierwszy rozdział. Wracam po, jak dla mnie sporej przerwie. Musiałam dać sobie czas i pomyśleć, co tak właściwie chcę pisać. Nie jestem tak na 100 % pewna tego pomysłu, więc tutaj rola należy do was ? Mam pisać kolejny rozdział? Od razu uprzedzam, że jeżeli się zdecydujecie, to będą one pisanie 1 rozdział na tydzień. Mam teraz o wiele więcej nauki i zajęć. Dlatego codziennie dopisuję parę zdań i w końcu wychodzi z tego krótki, średni rozdział. To tak dla wyjaśnienia. Za niedługo dodam zakładkę z bohaterami i z obrazkami, związanymi z opowiadaniem.