wtorek, 3 listopada 2015

Chapter one ♥

Ze snu wyrwał mnie dźwięk mojego budzika. Mruknęłam niezadowolona  i przykryłam głowę poduszką. Rusz ten gruby tyłek, krowo! – krzyknęła moja podświadomość. Od razu rzuciłam z siebie pościel i wstałam jak poparzona. Przetarłam  twarz rękami i ruszyłam do łazienki. Rozebrałam się z piżamy i wzięłam szybki prysznic. Po tym owinęłam ciało w ręcznik i poszłam do pokoju. Spojrzałam na lustro, które wisiało na ścianie. Podeszłam i stanęłam metr przed nim. Bez zastanowienia puściłam ręcznik, który spadł na podłogę. Spojrzałam na swoje nagie ciało i westchnęłam.  Jeszcze 4 miesiące temu oddałabym wszystko, żeby tak wyglądać. W obecnym jednak momencie to wciąż za mało.
-Scarlett!- krzyknęła  moja mama i usłyszałam jej kroki. Szybko podniosłam ręcznik i owinęłam swoje ciało. Podeszłam do szafki ż bielizną i wybrałam zwykłe czarne majtki i stanik. Ubrałam się niezgrabnie i otworzyłam główną szafę. Wygrzebałam czarne jeansy i jeansową koszulę. Ubrałam się szybko. Na nogi wsunęłam skarpety i poszłam z powrotem do łazienki. Tam pomalowałam rzęsy i lekko przypudrowałam twarz. Z pokoju wzięłam torbę, telefon i trampki. Zeszłam nieśpiesznie na dół i weszłam do kuchni. Poczułam słodki zapach naleśników. Mój żołądek wywrócił się i poczułam straszny głód. Zamknęłam oczy i złapałam się stołu. Poczułam jak robi mi się zimno. Wzięłam głębi oddech i wszystko wróciło do normy.
-Wszystko dobrze?-spytała mama. Otworzyłam oczy i przytaknęłam.
-Tak, po prostu… zrobiłam zbyt gwałtowny ruch i zakręciło mi się w głowie- wymyśliłam. Miałam nadzieję, że w to uwierzy.
-Oh, skarbie, musisz na siebie uważać.- podeszła do mnie i przytuliła.- Scarlett, nie uważasz, że powinnaś przestać się odchudzać?
-Ja? Przecież ja się nie odchudzam- zaprzeczyłam od razu, może nawet za szybko. Jak ona mogła tak mówić? Nie byłam za chuda. Gdyby tak było, wszystko wróciłoby do normy. 
-Ufam ci, córeczko. Nie nawiedź mnie- pogłaskała mnie po głowie- Zapomniałam ci powiedzieć. Twój ojciec chciał zabrać cię na parę dni do siebie- poinformowała mnie, dalej smażąc naleśniki. O nie, co to, to nie. Nie miałam najmniejszej ochoty jechać do ojca. Zawsze, gdy tam byłam on starał się pokazać jaka jego druga córeczka, syn i żona są wspaniałe. Chciał udowodnić, że jestem gorsza. Odkąd mój ojciec ożenił się drugi raz, nienawidziłam go. 
-Mamo, nie chcę tam jechać- zaczęłam jęczeć jak małe dziecko.
-Scarli, twój ojciec jest jaki jest, ale musisz od czasu do czasu do niego pojechać. – warknęłam niezadowolona  i wzięłam ćwiartkę jabłka ze stołu.- Nie zjesz naleśnika?-spytała, unosząc patelnię. Od razu pokręciłam głową.
-Kupię sobie coś po drodze- powiedziałam. Zawsze jej to powtarzałam. To gwarantowało, że nie kazała mi jeść śniadania. Pocałowałam ją i wyszłam z domu. Poszłam na przystanek, który był jakieś 100 metrów od mojego domu. W czasie drogi zjadłam zabrane jabłko. Kiedy tam dotarłam, autobus akurat podjeżdżał. Ledwie na niego zdążyłam. Wsiadłam, kupiłam bilet i zajęłam pierwsze lepsze wolne miejsce. Nie obchodziło mnie gdzie siedziałam. Byłam też pewna, że nikt i tak nie usiądzie obok mnie.

W czasie drogi, pusto patrzyłam na krajobrazy, które mijaliśmy. Do szkoły miałam około 20 minut drogi. Nie miałam wcale tak strasznie daleko, ale blisko też nie. Wysiadłam z autobusu i mocniej ścisnęłam pasek torby. Wzięłam głęboki oddech i poszłam w kierunku wejścia. Od razu wzrok wszystkich skierował się na mnie. Usłyszałam ciche śmiechy i szepty. Zacisnęłam mocno zęby i poszłam szybko przed siebie. Moim celem była damska toaleta. Nie było mi jednak dane dojść tam. 10 metrów od drzwi zbawienia zatrzymała mnie Stephanie.
-Gdzie tak pędzisz, krowo- zaszydziła. – Uważaj, bo się spocisz- zaśmiała się swoim piskliwym głosikiem. Wszyscy zaczęły się śmiać. Przełknęłam ślinę, starając się nie rozpłakać. – Co nic nie odpowiesz? Język utknął ci w tej brzydkiej buzi?- ponownie się zaśmiała. Zacisnęłam mocno pięści. Paznokcie boleśnie wbijały mi się w dłonie, ale nie dbałam o to. Nagle śmiechy ucichły, a wszyscy stanęli cicho pod ścianą. Odwróciłam się, orientując się, że Jason McCann właśnie przyszedł. Chciałam być jak on. Wszyscy mieli do niego respekt i szacunek. Nie ważne, ze było to spowodowane tym, że wszyscy się go w mniejszym lub większym stopniu obawiali. Stephanie widząc go szybko odeszła, głośno stukając swoimi szpilkami. Ja też jak najprędzej uciekłam do łazienki
********************************************
No i napisałam pierwszy rozdział. Wracam po, jak dla mnie sporej przerwie. Musiałam dać sobie czas i pomyśleć, co tak właściwie chcę pisać. Nie jestem tak na 100 % pewna tego pomysłu, więc tutaj rola należy do was ? Mam pisać kolejny rozdział?  Od razu uprzedzam, że jeżeli się zdecydujecie, to będą one pisanie 1 rozdział na tydzień. Mam teraz o wiele więcej nauki i zajęć. Dlatego codziennie dopisuję parę zdań i w końcu wychodzi z tego krótki, średni rozdział. To tak dla wyjaśnienia. Za niedługo dodam zakładkę z bohaterami i z obrazkami, związanymi z opowiadaniem. 

wtorek, 27 października 2015

Prologue

Ile razy mówiliście mi te wszystkie złe rzeczy?
Ile razy przez to płakałam?
Ile razy przez to chodziłam chłodna?
Ile razy przekonywaliście mnie, że jestem gruba?
Kiedy już praktycznie w to uwierzyłam, pojawił się ktoś, kto pozwolił mi uwierzyć w siebie. Ktoś, kto pokazał mi, że jestem piękna taka jaka jestem.
♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥♥
Ok, taki króciutki prolog. Co myślicie? Domyślacie się o czym będzie?